Jak można wyreżyserować coś tak fantastycznego jak "Co gryzie Gilberta Grape'a?" i "Mój
przyjaciel Hachiko"?! Przecież to jest jakiś absurd...
No proszę Was... Jak można mówić, że ckliwa historyjka o człowieku, który kąpie się z psem jest na równi z naprawdę dobrym i opartym na wielu płaszczyznach obrazem [+ zdjęcia samego mistrza Svena Nykvista, ale to to już osobny temat].
Zgadzam się z Tobą. Dla mnie film musi mieć sens i dobrze opowiedzianą historię, a nie tylko wzruszającą. Dobrym tego przykładem jest "Oszukana" albo "Za wszelką cenę" Eastwooda.
O co Wam chodzi, co jest ckliwego w więzi ze swoim psem, zresztą film jest na podstawie prawdziwej historii psa Hachikō.
Jak domyślam się drugim przykładem który podajesz to film "Oszukana" przy czym ta historia jest również na podstawie prawdziwej historii. Więc dlaczego reżyserzy mieliby zmienić historię tylko dlatego by ktoś nie powiedział że jest ckliwy i nie ma sensu. Nie wiem co ma większy sens prawdziwe życie czy książka. Możliwe, że życie nie zawsze ma sens, ale akurat te filmy mają i dobrze opowiedzianą historię i sens, a do tego wzruszają. Cech te nie muszą się wykluczać.
"Mój przyjaciel Hachiko" to i tak wybitne działo w porównaniu z kolejnymi filmami reżysera m.in. "Połowie szczęścia w Jemenie" czy "Wciąż ją kocham"... Najwidoczniej nadszedł czas by odcinać kupony...
Akurat w "Polowie szczescia..." jest sporo dobrych elementow. Wybitna KST i swietny McGregor i ogolnie pozytywny wydzwiek filmu, pomimo nieznosnej ckliwosci i naiwnosci typowo w stylu LH. Ale pozostale produkcje ostatnich lat to szmiry jakich malo.