Przyznaję wszem i wobec- scena tańca, w której Francis opowiada o swoim losie to najlepsza scena jaką od bardzo dawna widziałam. Tempo, narracja, stateczność, wdzięk, zrozumienie, bezradność, naiwność, prostota. Nic dodać, nic ująć. Majstersztyk :D
W pełni się zgadzam :) W ogóle pod względem emocjonalnym film rozkłada na łopatki.