Dzięki Bogu nie mamy już komunizmu i mogę na ten film spojrzeć z czysto ludzkie perspektywy. Ktoś kto dziedziczy biedę, lub zostaje w nią wpędzony(czasem nie z własnej winy) zaczyna od tych najprostrzych marzeń. Tych o których śpiewano w Cudzie. Prawdziwym sprawdzianem jest jak człowiek postępuje gdy już zdobędzie majątek. I jaką drogą. To nie jest banał. Kobieta sprzedająca miejscówki dla obserwatorów zachodu słońca nie powinna płacić podatków. Miała pomysł i był popyt. Trzeba dać szansę człowiekowi. Nie należy zasłaniać się ekonomią, znamy dobrych i złych bogatych i biednych. Film jest baśnią, ze wskazaniem na dobro biednych.